czwartek, 24 lutego 2011

***

Przemierzam nieme korytarze,
które niczym labirynty wielkiej termitiery
plączą się na przemian z tym co było,
czego nie ma - a tym, co nam obiecano.
Korytarze pełne obrazów
zasłużonych dla tej i dla innej sprawy.
Widzę idiotów w niemym gąb rozdziawieniu
– głupotę pikowaną niczym buraki.
Cóż, pozostawię ich samych sobie.
Dla siebie wybiorę Herberta na dzień dobry,
Mrożka, na popołudniową sjestę.
A na dobranoc...
„Pamiętnik skończonego idioty”.

Rozprawka, nic wiecej

napisałbym list
do ministra zdrowia
ale listów pisać nie umiem
zapytałbym
dlaczego rozłożyła mnie choroba
a lekarze tylko
narzekają na brak dopłat
ministra rolnictwa
zapytałbym
o biopaliwa
kto za tym stoi
i dlaczego benzyna jest tak droga
tego od transportu
zapytałbym
dlaczego wciąż testują mnie
na polskich drogach
o stan kolei bym już nie pytał
niech nam się rozwija autostop
i piesza turystka
dla zdrowia będzie lepiej
i dla nóg być może
wyrobimy sobie odpowiednie chody
tu i tam

ćwiczenia z pamięci

gdyby życie chciało być
takie proste
jak w reklamie z Marią Peszek
lecz niestety
nie jest
muszę w głowie mieć
te wszystkie hasła piny i loginy
i pieprzoty też
przez co nie mam czasu
na tworzenie

środa, 2 lutego 2011

menu

dwie ryby kaczki i mandarynki
na dobry początek
później spacer i ogród a w nim
w pozycji małpy żółw
i biały tygrys kroczy
koń potrząsa nogami w nefrytowym
przegubie ćwiczenia gazeli
koza przy drzewie na łące
osioł i królik czeszący futerko
kot i mysz w pułapce
ptak w locie
i motyl siedzący na biodrze
cykada na boku
w smoczym splocie
mewy na wietrze
zabawy feniksa
jedwabnik przędący kokon
zakochane jaskółki
wyścig na żabi sposób
zespolenie w tęczowym łuku
odwrócony uścisk
i strusi ogon dumny w pachnącym ogrodzie
wejście od tyłu
muzyka poprzecznej lutni
i wirujący bączek
kołyska i splot dziewiątek
półzwarcie
zwarcie
i koniec
potem od nowa
dwie ryby kaczki i mandarynki...

czwartek, 20 stycznia 2011

wiersz

dla mnie jest odskocznią
takim swoistym perpetuum mobile
miejscem
gdzie podmiot liryczny zrobi co zechce
jest też pewnego rodzaju atrybutem władzy
która może być totalitaryzmem
albo najpiękniejszą z demokracji
wiersz jest płaszczyzną tworzenia
kumulacją emocji
kompozytem kształtów i figur
supozycją
trybuną i barykadą
popędem
seksualnym wyzuciem
perwersją
liczbą pojedynczą
kobietą pierwszą porażką ostatnim zwycięstwem
wiersz jest tobą ze mną
bez ciebie beze mnie
zaledwie cieniem
wiersz jest gorączką sobotniej nocy
samotnym jeźdźcem i ojcem chrzestnym
pociągiem pancernym
źródłem trosk i utrapieniem
najstarszą formą terapii
ripostą i gilotyną
jest architektem
wpierw stworzy by potem stać się dominem lub rosyjską ruletką
wiersz jest abstraktem i aberracją
wszystkim z osobna i wszystkim razem

sobota, 15 stycznia 2011

od życia

jedyne co dobrze odebrałem to wpierdol otrzymany
tak dokładnie i starannie jak wyprasowany mankiet
nienagannie czystej koszuli ministra spięty mosiężnym klipsem

do życia mam dystans patrzę nań z przymrużeniem oka
spodziewam się że zechce mnie wycmokać na cacy na czysto
bez mydła wyruchać i rzucić raz jeszcze na ring między liny

od życia nie raz próbowałem uciekać jak tylko się dało daleko
do życia ciągnęło zawsze kiedy strzepywałem kurz z mankietów
życie to wszystko co mam i dlatego nie jest mi wszystko jedno

czwartek, 13 stycznia 2011

wołam z łodzi

prosząc o pomoc
jakiś zaledwie szum w eterze więc
wysyłam telegram jeden za drugim
odpisał już radom i kraków
warszawa i radzyń - trzymaj się bracie

jeszcze się trzymam
resztką nadziei i wiary
w uczciwość gdy ręką jak wiosłem
sięgam w swą kieszeń by portfel wyjąć
cóż mi zostało
jedyne koło - tkwi w bagażniku
reszta urwana na amen
przez dziury w asfalcie przy magistracie
żadna pociecha
że wszędzie to samo

z ubezpieczalni przyjdą za miesiąc

poniedziałek, 10 stycznia 2011

z przemyśleń

napisałem kilka ciekawych wierszy – jeśli tak mogę nazwać myśli spisane
na kolanie podczas zajęć fizyki o ciałach lotnych o stanach ciekłych azotu

nie wiem po jaką cholerę uczą nas konstrukcji bomby wodorowej w czasie
marszu pokoju cyklistów i innych takich tam – a może to jawna prowokacja

której zadaniem jest sprawdzenie współczynnika agresji na czynniki zewnętrze
i jeśli zdam(y) pozytywnie test to zaproponują pracę w jakiejś misji pokojowej

w asyście żołnierzy wyszkolonych do zabijania i uzbrojonych po zęby
po co to wszystko po co te misje to paradowanie z bronią gotową do strzału

pośród gąszczu sterczących kikutów rąk i nóg wśród tłumów ograbionych z godności
przez tak zwaną wyższą formę cywilizacji białego człowieka

swoje wiersze (niestety nie są to manifesty) wkładam między okładki miękkiego brulionu
- zupełnie inne okładki ma życie...

czwartek, 6 stycznia 2011

w podróży

mijam przydrożne kapliczki i krzyże
na rozstajach dróg
pozostawione samym sobie modlitwy
wciąż zaskakuje krajobraz
pooranych pól i dusz z oddali
majaczą skrzydła dobrego anioła
ktoś tak nazwał młyn stojący na wzgórzu
nieopodal świętego krzysztofa kończy się droga
kostnicę wypełnia żałobny śpiew

wracam - droga jak pacierz znana na pamięć

środa, 5 stycznia 2011

cóż mogę

mój ogrom władzy zdoła przyzwać
deszcz lub suszę na przemian
albo potrząsnąć ziemią
na głowie postawić pół kontynentu
wojna w afryce i głód w sudanie
zamach bombowy w londyńskim metrze
pryszcz nic wielkiego mogę też
kursy walut pozmieniać
na łeb na szyję
wywołać krach na giełdzie
rządy wymienić w dowolnym czasie
kupić i sprzedać

wynalazki wybory parady równości
pretensje mniejszości i co tam jeszcze
biorę w garść pilot - wybieram co zechcę